Warszawa – sierpień 2013

IMG_2945Jakoś tak się dziwnie składa, że zwiedzamy różne miejsca, a na Warszawę nigdy nie było czasu ani okazji, by tam dotrzeć. Teraz Siostra ze Szwagrem mieszkają w „stolycy”, więc jest kogo odwiedzać. A że i Kemi i Ife sporo nasłuchali/ naczytali się o Warszawie w szkole, postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – odwiedzamy i zwiedzamy 😀 Dzięki Bogu za Marysię i Piotrka – nie wystraszyli się naszej piątki, a nawet bez marudzenia przystali na nasze przedłużenie pobytu o jeden dzień. Dziękujemy!

Zwiedzanie zaczęliśmy od Pałacu Kultury i Nauki. Fajnie zobaczyć Warszawę z góry 🙂 Próbowałam sobie przypomnieć moją ostatnią wizytę na tej wysokości (jakieś 22 lata temu!) i… pamiętam tylko windę… bez komentarzaIMG_2986 😉

Potem spacerek w kierunku Nowego Światu i.. bubble tea. Siostra nam mega to miejsce zareklamowała, a my niewdzięcznicy jakoś nie potrafiliśmy doceniać tego napoju. Owszem, moja herbata imbirowa była mega pyszna, ale wszystkie te żelki w środku jakoś do mnie nie przemówiły, hehe. Co ciekawe, Kemi i Ife też nie dali rady żelkom.IMG_2987
Tylko Lanre godnie reprezentował naszą rodzinę w Bubbleology… porażka. Sorry, Sis! Może trzeba nam drugiego podejścia?!

Potem mega spacerek – Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. Po raz kolejny na naszym wyjeździe sprawdziły się hulajnogi. Kemi i Ife śmigają na nich równo, i aż tak bardzo nie odczuwają przemierzanych kilometrów. A rodzice nie muszą ciągle wysłuchiwać lamentów wymęczonych dzieci, hihi. Tak, stanowczo polecamy hulajnogi! oczywiście jakieś teksty o bolących nogach gdzieś tam były, ale… krótkie przerwy jakoś to załatwiły. I lody, ma się rozumieć 😀

IMG_2994Lanre rozmawiał sobie z Piotrkiem (popychając wózek), Kemi i Ife mykali w tą i spowrotem, a ja pstrykałam fotki. Warszawa to wdzięczne miejsce do obfotografowania! Nawet gdy zaczyna się robić szarawo-wieczornie (w Warszawie, wyobraźcie sobie, zmiechrz zapada jakieś dwadzieścia pięć minut wcześniej niż w Zielonej Górze, no ale i słonko wcześniej poranek wita – fascynujące!)IMG_3033. Zamek Królewski prezentował się naprawdę wyjątkowo – tajemniczo i dostojnie, zwłaszcza że podświetlony z każdej strony. Jak patrzę na tę fotę, to mam wrażenie, że lekki fotomontaż, a nie jest – jednak gra światla jest mega ważna!
Uwieńczeniem tego pierwszego spaceru po Warszawie była – ma się rozumieć – warszawska syrenka 🙂IMG_3048 Dzieciom się podobała… kolorowa woda, która spod niej wypływała… to tyle jeśli chodzi o przejęcie się odwiedzaniem stolicy 😉
A wrażenia wszystkich po powrocie? Radocha, że można było usiąść, hehe. No i… dobrze spaliśmy 😀

A następnego dnia matka sadystka porwała swoją rodzinę na dalsze chodzenie… tym razem kierunek zoo warszawskie. Entuzjazm przeciętny, ale w końcu udało się zebrać ekipę, nawigację ustawiliśmy i do zoo dotarliśmy 😀 I co pierwsze odwiedziliśmy? No??? Hipopotamy? Słonie? A może załapaliśmy się na karmienie rekinów, które odbyło się piętnaście minut po naszym wejściu do zoo? Ha! Zimno! Otóż na początek odwiedziliśmy… WC… ta… wszystko przez tę wielgachną stolicę – tu każdy dojazd zajmuje IMG_3076 - Copy wieczność, a pęcherz dziecięcy taki malutki 😉

Zoo jest fajne na spacery z dziećmi. Gdzie nie jeździmy zoo staramy się odwiedzić. Zwierzaki są zawsze ciekawe, małpom zawsze figle w głowie, a dzieciom jakoś w zoo nigdy się nie nudzi! A jak jeszcze można pouciekać przed deszczem (drobne moczonko), pośmiać się z karmionych IMG_3120 - Copypingwinów i fok, i obdarować mamę mega kupką (Femik, ma się rozumieć), to już w ogóle jest mega fajnie.

Kolejny dzień miał nam minąć pod znakiem Centrum Nauki Kopernik, ale plan się sypnął z powodu kolejki i… znów przeczołgałam rodzinę po starej Warszawie. Tym razem przy dziennym świetle, i z zahaczeniem o IMG_3158mury 🙂 Polowaliśmy też na Starbucks (uwielbiam ich kawę, nawet bezkofeinową!), ale bezskutecznie… obeszłam się smakiem (potem Mąż ze Szwagrem mi to wynagrodzili – dzień przed wyjazdem dostałam Starbuksowską kawę z dostawą do domu – dzięki, Kochani Faceci!).

Następny dzień okazał się deszczowy, i IMG_3049 - Copymusieliśmy sobie odpuścić Łazienki (w następne wakacje? a może majowy weekend?) i… Rodzina była zachwycona. Lenistwo była mega, były też gry. Lubicie planszówki wszelkiego rodzaju? My bardzo. Najpierw Kemi i Ife wymęczyli Ciocię grając w Qwirkle, a wieczorem Marysia i Piotrek nauczyli nas grać w Carcassonne (już wiem co chcę od Mikołaja!!!). Gra mega, i to dla wszystkich. Wciagnęliśmy się 😀

Ostatni dzień spędziliśmy w Centrum Nauki Kopernik (opisałam osobno). No i w piątek rano ruszyliśmy do domu… pozostały wrażenia warszawskie… i to dobre wrażenia! Te kilka dni pozwoliło mi spojrzeć na Warszawę trochę inaczej niż przez pryzmat stereotypów (nie najlepszych) i… chce mi się do Warszawy wrócić! Chcę więcej! Marysia, Piotrek… już niedługo przybędziemy znowu!!! Szykujcie Carcassonne! 😉

2 odpowiedzi na „Warszawa – sierpień 2013

  1. rafalozy pisze:

    Pani Moniko, nie wybaczę, że była Pani w Warszawie i się nie spotkaliśmy! Zwłaszcza, że mieszkam tuż obok Dworca Centralnego przy Złotych Tarasach! 🙂

Dodaj komentarz