Czasem wyobrażam sobie wakacje tylko we dwoje. Tydzień spacerów, rozmów z Mężem, piwa w knajpce wieczorową porą… Czasem sobie myślę, że może wyrwę się sama na weekend i zrobię sobie totalny relaks… a potem zaczynam planować wakacje i… nie mogę, po prostu nie mogę wyobrazić ich sobie w innym wymiarze niż pięcioosobowy… no i zaczyna się…
PODRÓŻ
W tym roku zupełnie nowe wyzwanie – jedziemy pociągiem. A raczej pociągami, bo na naszej trasie dwa cele – trzy dni we Wrocławiu i 9 dni w Krakowie. Najtrudniejszy odcinek – droga powrotna – prawie 7 godzin w pociągu. Gry, książki, telefony plus przekąski… i dajemy radę! Ku mojemu zaskoczeniu – nawet nie czuję się wyczerpana podróżą 🙂
NOCLEG
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – tak długo jak nasza Rodzina i Przyjaciele nie mieszkają w pałacykach, nie ma szans, żeby przenocowali naszą piątkę. Wystarczy, że spotykamy się na obiad – robi sie pełno i głośno (jestem pewna, że po naszym wyjściu wszyscy na nowo odkrywają jak duże są ich mieszkania, hahaha). Najprostszym wyjściem są hostele (mimo że nie najdroższe, jednaktrochę kasy z portfela wyciągają), a w tym roku odkryliśmy (dzięki Gabi, mądrej głowie), że przecież są schroniska młodzieżowe! (PTSM). I to w Krakowie był strzał w dziesiątkę! Czysto, porządnie, dostęp do kuchni, nieco ciasno w pokoju, ale za to miejsce do grania i jedzenia w holu, więc – dla nas naprawdę super. no i o połowę taniej niż krakowskie hostele. Na dodatek z super miejscówką – tuż przy Wiśle, do Wawelu 40 minut na piechotkę w tempie Trzylatka (z przerwami, ma się rozumieć) 🙂
ZWIEDZANIE
Jakie zwiedzanie?! Femiś miał tylko jeden cel – plac zabaw. Gdziekolwiek był. Jakikolwiek plac zabaw był w zasięgu Jego wzroku.
Ja postawiłam nam dwa cele w każdym z miast – 1) spędzamy czas z Rodziną/ Przyjaciółmi, 2) wędrujemy przez miasta z myślą o Dzieciach. Okazało się, że to odkrywanie miast na nowo 🙂
WROCŁAW
Tutaj byliśmy krótko, ale treściwie. W pierwszej kolejności czas spędziliśmy z moją mega Kuzynką i Jej Rodziną (nie dość, że super nam się z Nimi rozmawia, to jeszcze Aga nas zawsze pysznie ugości, a Marcin o Wrocławiu potrafi tak opowiadać, że przewodnik żaden nie potrzebny. Jakby tego mało, Lanre ginie w uśmiechu Ich cudownej Córki Laury!). Dodatkowo, specjalnie na trochę przyjechała moja Ukochana Ciocia, której już dawno nie widziałam. Ach, cudnie było z Nią porozmawiać, a rozmowy zagryźć pączkami (o ludzie… pączki w Starej Pączkarni na Świdnickiej 24 we Wrocławiu! Trzeba tam być, nie tylko z Dziećmi!) Zobaczyliśmy się też z Jill Marcinem oraz Ich Córkami (to spotkanie mega sentymentalne, bo dzięki Jill i Marcinowi się pozanliśmy!) i razem poszliśmy na basen! Trzy godziny pluskania się, dmuchanych zamków i zjeżdżalni… czy można chcieć więcej, gdy człowiek odwiedza Wrocław z Trójką Dzieci?!
We Wrocławiu wszedzie łazikowaliśmy, więc wpadło nam w oko kilkach ciekawych miejsc oraz…. kilkadziesiąt krasnali! Ifek dostał mapę z krasnalami, i przedstawiał nam każdego napotkanego krasnala z imienia 🙂 Zrobiliśmy sobie też wycieczkę na Sky Tower – polecam Dzieciom i Ich Rodzicom. Jest przygoda, widok świetny – selfie lecą równo 😉 A że wszystko super opisane, oglądanie Wrocławia z góry naprawdę zachwyca (najmniej Trzylatka, ale On tam miał sporo miejsca na bieganie, i fajną windą się wjeżdża, więc też miał radochę!). W dniu wyjazdu zrobiliśmy sobie mały wypad tramwajem w okolice Hali Tysiąclecia i tam byliśmy w dwóch miejscach – Ogrodzie Japońskim (Mamusia bardzo chciała, a Kemi i Femiś też się zachwycili – choc każde z innych powodów, tylko Ife stwierdził, że nudy….), a po wąchaniu kwiatków i dziesięciominutowym spacerze trafiliśmy do Parku Miniatur i Dinozaurów. Park ten okazał się świetnym miejscem zabawy, choć niestety był raczej zaniedbany…. Czy komuś to przeszkadzało? Oczywiście, że nie, skoro można było poskakać na trampolinie, schować się w dinozaurzym jajku i… zasiąść do mega stołu, na krzesłam przy którym trzeba było się wspiąć… Dzieci szalały, i ani trochę nie chciały stamtąd wychodzić – aż żal, że miejsce nie jest odpowiednio zadbane i rozreklamowane, bo znajduje się tuż obok zoo!
KRAKÓW
Kraków był cudowny sam w sobie z jednego powodu – moja Siostra z Rodzinką tam mieszka. Czy trzeba więcej, by odwiedzić tę dawną stolicę Polski? Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła choć małych planów… otóż przy okazji tej wyprawy postanowiłam spełnić swoje wielkie marzenie – odwiedzić Wieliczkę. Bilety kupiłam online (niestety, przez to nie mogłam skorzystać ze zniżki dla dużych rodzin, ale warto było zapłacić 15zł więcej i nie stać w kolejce!). Choć czytałam opis trasy, nie byłam przygotowana, że aż tyle będziemy chodzić, ale… daliśmy radę (Najmłodszy oczywiście ze wspomaganiem) i było niesamowicie ciekawie i słono. Czasem zupłenie traciliśmy poczucie, że jesteśmy pod ziemią, i już samo uświadomienie sobie tego było przygodą! Słone ściany, słone podłogi, słony sufit… Pani Przewodnik, która i legendy opowiadała, i Dzieci (nie tylko nasze) do pracy zapędziła, i toną faktów sypała jak z rękawa sprawiła, że ta wycieczka była niesamowita, a do tego… chce się więcej… Już mam plan dwuletni jeśli chodzi o Wieliczkę, hehe. I co ciekawe, kiedy powiedziałam Dzieciom, że tu jeszcze wrócimy, nie usłyszałam ani jednego protestu 🙂
Żeby nie męczyć mojej Siostry zbyt długimi wizytami, postanowiliśmy pół jednego dnia spędzić w jakimś fajnym dla Dzieci miejscu. I wtedy znaleźliśmy… Ogród Doświadczeń! Rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania – kilkadziesiąt interaktywnych stanowisk przedstawiających różne zjawiska fizyczne okazało się zabawą wciągającą każdego z nas – gdybym była w takim miejscu jako dziecko, może bym nawet lubiła fizykę, hihihi! Pchanie, kręcenie, strzelanie, uderzanie, huśtanie się… można było dostać zawrotu głowy, a Dzieci pomykały z jednego stanowiska na drugie, jakby nic je nie męczyło! Zmęczenie poczuły jakoś po dwóch i pół godzinach, przy wyjściu, gdy Im zapachniało goframi. Rodzice się ugięli, sami gofry zjedli i jeszcze kawą popili 🙂 a Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema w Krakowie polecam każdemu, kto jest w tym mieście z Dzieckiem – od trzech lat w górę!
Oczywiście, wizyta w Krakowie nie mogła się obyć bez wizyty na Głównym Rynku i u Smoka Wawelskiego, ale… nie… nie było zwiedzania komnat królewskich i zachwytów ołtarzem Wita Stwosza!
Okazało się, że poza Smokiem Wawel ma jeszcze jedno ważne miejsce dla Dzieci moich – skałki, po których można się wspinać. Nawet Najmłodszy zejść nie chciał, choć fot z Nim brak, bo zastanawialiśmy się jak łapać jakby co 😉
Zaś na Rynku 0- hejnał najważniejszy oraz to, że po jego odegranu Pan trębacz machał do słuchających! Czy można chcieć więcej?
Ano można… bo matka dostała namiar od Znajomej na… Podziemia Krakowa. Okazało się, że w trzeci wtorek miesiąca zejść tam można za darmo (tak, zarezerwowałam bilety w internecie) i… zeszliśmy. I muszę powiedzieć, że WARTO! Odkryć dokonano w 2005/6 roku, i są świetnie przedstawione (także multimedialnie), więc zabawa dla Dzieci, a dużo ciekawych informacji dla trochę starszych. Dodatkowy plus – wszystko po polsku i angielsku 🙂
Zupełnie nieoczekiwaną atrakcją naszego pobytu w Krakowie okazała się wystawa klocków Lego! Niektóre konststrukcje były naprawdę mega, do tego kilka robotów, multimedialnych opisów i… to wystarczyło, żeby wszystkich wciągnąć! A do tego na drugim poziomie wystawy było miejsce zabawy z Lego… od możliwości robienia różnych pojazdów/ budowli z małych i dużych Lego, układanie obrazków za pomocą klocków Lego (to nawet mnie wciągnęło, bo układanki i puzzle uwielbiam), po grę komputerową Lego (Ife wsiąkł zupełnie i nieodwołalnie). Dzieci mogłyby tam być pewnie przez większość dnia, dla nas, dorosłych, po pewnym czasie zaczynało się robić ciut nudno… wywabiliśmy Dzieci obietnicą pizzy 🙂
Wakacje… kiedyś pewnie przyjdzie cczas na takie bez Dzieci, we dwoje albo z Przyjaciółmi… kiedyś… a póki co jest szaleństwo wakacyjne z naszą Trójką. Czasem zmęczenie dawało się we znaki, jeden dzień był cały zatopiony w deszczu, i ciężko było się spakować tak, by dać radę wszystko nosić miezy pociągami, stacjami i tramwajami… ale udało się! I – co najważniejsze 0 wypoczęliśmy wszyscy, a do tego.. tyle uroczych wspomnień 😀