Mój kościół nazywa się „bez ścian”. I to wcale nie dlatego, że nie mamy swojego budynku kościelnego, ale dlatego, że chcemy być otwarci – w górę, ku Niebu, i naokoło – ku ludziom. Nasz kościół to rodzina – ta, którą się wybiera 🙂 No i w niedzielę zrobiliśmy sobie rodzinną wycieczkę, do Herrnhut, w Niemczech. Herrnhut to wyjątkowe miejsce, i warto o nim poczytać – na przykład tutaj: http://instytutdidaskalos.pl/historia-protestantow/herrnnhut-%E2%80%93-miejsce-narodzin-ruchu-misyjnego
A ja chciałabym o … wrażeniach 🙂
Już sam pomysł wyjzdu wspólnego z grupą wyjątkowych Ludzi zchwycił mnie na maksa! I choć niecałe trzy godziny autokarem to nie koniec świata, moja dusza Jasia Wędrowniczka zadrżała radośnie. I nawet wizja jazdy z autokarem z moją Trójeczką plus jeszcze kilkoma Maluchami wcale mnie nie przestraszyła. I słusznie. Mimo marudzonka to tu, to tam, jechało się super, trochu się pogadało i pośmiało. I porozmyślało… i taki był cały ten wyjazd… Uwierzcie, mimo że uwielbienie w Herrnhut mieliśmy króciutkie, mimo że więcej czasu zwiedzliśmy i przegadaliśmy, ta niedziela była cudownym szbatem, odpocznieniem z Bogiem i w Bogu, czasem wytchnienia! Naresczcie miałam czas, dla ludzi, których czasem tylko mijam w biegu, nareszcie nie musiałam się zastanawiać co jeszcze mam do zrobienia… każda komórka mojego ciała mogła się rozluźnić, a ja radośnie patrzyłm na świat i ludzi wokół dziękując Bogu za Jego stworzenie, za Jego cudowne i idealne dzieło! Gdy przyjechaliśmy do Herrnhut, niebo było zasnute chmurami… potem słonko zaczęło się powoli przedzierać przez chmury, by wreszcie przejąć całe niebo… skąpana w słońcu, rozgrzana, biegałam sobie z aparatem, rozmwiałam z ludźmi, cieszyłam się chwilą 🙂 Dzieci radośnie korzystały z przestrzeni – połaci zieleni, a Rodzice radośnie korzystali z przestrzeni do rozmów 🙂
Bóg tworzył świat przez sześć dni, a siódmego dnia odpoczął. To wzór i dla nas… nie da się pędzić bez trzymanki dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Szabat, czas oddzielenia się od codzienności, od obowiązków i pracy, czas oddzielenia się dla Boga, czas, który nam pozwala nałądować baterie i… nie zwariować 🙂
Wyjątkowe chwile spędziłam w Herrnhut, tym bardziej niesamowite, że my ostatnio zbyt dużo pędzimy…
Dzięki Ci, Boże, że jesteś. I dzięki Ci za wyjątkowych ludzi wokół!